Pod koniec dnia, nawet przyjemnego, w odległej części Krakowa, te czterdzieści pięć minut, podczas których siąpił deszcz i wiał dojmujący wiatr, rozmawialiśmy o rzeczach mało ważnych. Czterdzieści pięć mikrych minut, w których pachniało granatowym powietrzem, a niebo zlewało się w kolor wilgotnego horyzontu. Nie wracaliśmy do starych rzeczy, nie snuliśmy planów na przyszłość. Mogliśmy spojrzeć sobie w oczy bez zadawania pytań i zbędnych myśli. Te trzy kwadranse bez przełomu, nic więcej. Trzy kwadranse, każdy złożony z miarowych wychyleń zegara, podczas których nie oszalałem. Nie chciałem biegać w majtkach po Rynku, nie rzuciłem się do Wisły w gorączce. Trzy czwarte godziny, w których nie stało się nic, choć na moment zmieniło się tak wiele. Sekundy, minuty płynące, gdzie zwyczajność chwili okazała się silniejsza niż emocje.
W odległej części miasta siąpił deszcz i wiał dojmujący wiatr, a my rozmawialiśmy o rzeczach mało ważnych. Nieważne, czy to były te kwadranse, może inne. Nieważne. Nieważne, co wtedy robiliśmy i kim naprawdę byliśmy, bo nie było nas myślami tam, gdzie ligowy zaciąg orłów zmiażdżył rumuński kolektyw piłkarzy w niespełna godzinę. Bezlitośnie rozmawialiśmy o niczym, bez większego przełomu, gdy niezauważenie stało się coś, czego pragnęliśmy. Przeszliśmy obok, by kilka dni później spłonąć w pożarze emocji, licząc na zwycięstwo z irlandzkim murem rudzielców.
Nadzieja umiera przecież ostatnia, więc tkwiliśmy z córką przed telewizorem oczekując cudu, który nie nastąpił.
- Ej, ale koniec oglądania meczyku - powiedziała stanowczo mama, gdy ryże mordy cieszyły się z drugiej bramki. - Rano nie mogę was dobudzić! Wyłączamy telewizor, myjemy ząbki, siusiu, paciorek do Bozi, i spać!
- Ale mamo, Bozia też ogląda ten meczyk.
PS
Chcę wiosnę!
Nie dam Wiewiórowi tego do przeczytania. Miłość kibica zresztą z kategorii ciężko-przetłumaczalnych ;)
OdpowiedzUsuńAle donoszę, że na zachodzie już wiosną pachnie. Cierpliwości.
Dobrze, że nie z tych ciężko-wytłumaczalnych ;)
UsuńPS
To ja chcę już na zachód :)
Przyjeżdżaj!
UsuńAle jak?, wszędzie zaspy, śnieg, i ten wiatr z północy, ech.
Usuń:)
Paddy jest pięknym rudzielcem i za każdym razem, kiedy coś ode mnie chce wydaje z siebie dźwięk
OdpowiedzUsuńuuuuuuuuuu
Z resztą jak weszłam dzisiaj na zajęcia, irlandczyzy buczeli na mój widok, na przerwach... niby wesoło, ale
OdpowiedzUsuńuuuuuuuu
i uuuuuuu głowa mnie rozbolała od tej przegranej i wygranej
Czyli czy tego chcemy, czy nie, któryś mecz w końcu każdego dopadnie :)
UsuńPS
Rudy to mój ulubiony kolory włosów, niekoniecznie u piłkarzy, z którymi akurat przegrywamy ;)
rudości piękności bywają tu zacne... w końcu irlandki bywają piękne :P
UsuńNo wiesz, rudzielcom się podobają... póki nie mają punktu odniesienia ;)
UsuńNie wiele zrozumiałam o tych meczach, ale wiosnę też chcę :)!...
OdpowiedzUsuńObawiając się owego, wprowadziłem element wiosenny ;) To w końcu też jakaś forma nadziei na lepsze :)
UsuńPrzewidujący Tata z Ciebie :D... ;).
UsuńMamy zawsze popsują klimat meczyku:-)
OdpowiedzUsuńBez przesady, jak grają Włosi to nie ja jestem pierwszy przed telewizorem ;)
UsuńU mnie na szczęście nikt nie ogląda sportu, więc takie problemy mamy z głowy. Ale te mecze Włochów i ich szczególna kibicka zaintrygowały mnie:-)
Usuńudana musi być ta Wasza córa :)
OdpowiedzUsuńUdana, dziękuję :)
UsuńA nie zgodzę się z przedmówcą, u mnie klimat meczyku psuje męska część widowni .... Wiosna ? Już za chwil kilka ;)
OdpowiedzUsuńFajnie się ogląda meczyk z dziewczynami przecież :) Byle nie ligowy, bo wtedy przysypiają ;)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od tego kto gra! Pomimo, jednak, że wiem na czym polega spalony i wszystkie regóły to wole koszykówkę. Tam nawet w sekundę wynik meczu może się zmienić ;)
OdpowiedzUsuńW Grecji jest już wiosna! Tylko nas tam nie ma... :/
Pozdrawiam serdecznie
Rzadko bywają fajne mecze, to prawda, ale jeśli już takie są, to jest coś w tym wyczekiwaniu. kiedy zmieni się wynik? Albo: czy dowiozą wynik do końca? :) Pozdrawiam :)
UsuńMecz z dziewczynami:)))i z Bozią:))) fajnie
OdpowiedzUsuńa wiosnę już niedługo zobaczymy.
Pozdrawiam
Nie mogę się już doczekać :) Pozdrawiam również :)
OdpowiedzUsuńA u mnie, to ja prędzej obejrzę mecz niż mój mąż :P
OdpowiedzUsuńByle do wiosny!
Pozdrawiam
Ogląda, ale pewnie nigdy nie musi rano wstawać :D
OdpowiedzUsuńJa się piłką nożną za bardzo nie interesuje,
OdpowiedzUsuńale ciekawi mnie tylko-czy nasza drużyna ma szansę na jakąkolwiek wygraną??????
Zapewne, ale nie wiem, czy akurat w piłkę nożną - może na strzelincy cyrkowej pokonają jakąś reprezentację meneli :)
UsuńZe wszystkich rudzielców najbardziej lubię wiewióry. Wiosna jednak się zbliża. Idzie odwilż:) miłej soboty i niedzieli :)
OdpowiedzUsuńWzajemnie :)
UsuńNie wiem , jak trafiles w moje progi,ale ciesze sie bardzo , piszesz w formie felietonu a Ja uwielbiam czytac felietony ! Corcia rosnie na madra,ciekawa i pelna humoru dziewczynke,gratuluje !
OdpowiedzUsuńPospacerowalam sobie po Twoich postach, poczytalam...
lektura bardzo sympatyczna !
Sle moc ciepla i slonecznych promieni, ktorych u mnie czasem za duzo !
Chcialabym wstawic sobie twoj blog na pasek u siebie ,ale niestety nie moge skopiowac adresu bloga....:(
UsuńWpierw odnośnie adresu :)
UsuńKliknij w baner bloga na górze, a adres bloga wyświetli się w okienku przeglądarki: https://zeszytrozterek.blogspot.com/
- tam się da kopiować :)
To bardzo miłe, że chciało Ci się zajrzeć do starszych postów, czyli tam, gdzie nawet ja już nie zaglądam ;) Felietony? Dziękuję, ale jeszcze daleko do takiej formy :) Wszystko tak naprawdę dzięki córce - to jej sprawka :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńDzieki za podpowiedz...ie pomyslalam o przegladarce :)
UsuńMoja Corka tez jest dla mnie inspiracja, choc juz jest dorosla, a moze wlasnie dlatego....
Zycze wielu inspiracji, szczegolnie tych, plynacych od Coreczki !
Zawsze siadamy przed TV i z zaangażowaniem wciągamy się w klimat meczu, z nadzieją, że od dziś będzie już tylko lepiej. Potem buuu....ale piwo wypite przez tatę i pizza zjedzona w całości.
OdpowiedzUsuńFajna ta Twoja córcia:)
Pozdrawiam
No i właśnie o to idzie - zawsze o to piwo czy inny trunek, pizzę, przysłowiową bułę, człowiek jest do przodu :) Nawet jak przegrają :)
UsuńPozdrawiam i dziękuję :)
serdecznie dziękuję za odwiedziny na moim blogu :) wspaniałe teksty... przyznam, że musiałam na początku ze dwa, trzy razy przeczytać aby połapać.. super styl pisania! :) pozdrówka!
OdpowiedzUsuńJa też czasami czytam po parę razy ;)
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo ciekawie piszesz:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję, pozdrawiam :)
UsuńBardzo często te rozmowy o niczym dają nam bardzo wiele, najważniejszy jest ten wspólny czas ... a meczyk fatalny i ogromne (kolejne) rozczarowanie :-(
OdpowiedzUsuńA wiesz, dokładnie o to mi chodziło w tym tekście :) Zwyczajne chwile dają nam często o wiele więcej niż te wyczekiwane - nie doceniamy ich :)
OdpowiedzUsuńTakie gadanie ,o niczym' jest dla mnie najważniejsze.
OdpowiedzUsuńPorozumiewamy się między słowami i te emocje dają tyle,ile ,ważne' maksymy.
Też chcę wiosnę bardzo, bardzo...
OdpowiedzUsuńPamiętam te wspólne, rodzinne oglądanie meczy...100lat temu:D
Oj działo się, ale może kiedyś te czasy wrócą :)
UsuńJa też chcę wiosnę!
OdpowiedzUsuńMusi nadejść :)
UsuńŻe też człowiek nie mógł się Hiszpanem urodzić, a od biedy to nawet i Niemiec by uszedł. Mają tych swoich Casillasów, Fabregasów, Xavich i Iniestów. I na dodatek żaden nie jest rudy. Siada sobie taki Hiszpan przed telewizorem, odpala mecz, ogląda popijając jakąś sangrię i nazajutrz jest szczęśliwym człowiekiem, bo jego reprezentacja pokonała gdzieś w Katarze całkiem niezłą ekipę Urugwaju. Chociaż jak tak dłużej nad tym dumam, to może jednak Niemiec byłby lepszy, bo Hiszpanom jeszcze kilka lat temu wcale nie szło tak pięknie, a Niemcom jakoś zawsze w miarę przyzwoicie udaje się zaprezentować... Ale nie, Polakowi to zawsze wiatr w oczy ;)
OdpowiedzUsuńNiemcy nie leżą w naszej naturze - nie czulibyśmy się dobrze, gdy mówiono o nas: "piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy". My sobie musimy ponarzekać, i po umartwiać się :)
UsuńDobrze powiedziane!
OdpowiedzUsuńLubię piłkę nożną od zawsze i pewnie tak mi już zostanie. Oglądamy z mężem i kibicujemy gorąco.Czekam na wiosnę. Serdeczności
OdpowiedzUsuńRównież serdeczności :))
UsuńPytanie na co czekają nasi piłkarze, bo po meczu z Ukraina mam wątpliwości :)
Podoba mi się styl:) Nie styl w rozgrywkach oczywiście, bo o tym pojęcia nie mam. Chyba mogę powiedzieć, że gratuluję i, że będę wracać. Pozdrawiam D.
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńNasi piłkarze też chyba nie bardzo się orientują w rozgrywkach - tak przynajmniej wynika z ostatnich meczów :)
Nie jestem kibicem , ale dla takich wpisów mogę nim zostać... pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzasem teksty na blogu opowiadają dwie historie równolegle, jedna z nich jest w tle, tym bardziej cieszy mnie, że dają się w ogóle czytać ;))) Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuń