Przecież wszyscy wiedzą, że na świecie nie ma równości, po cholerę więc o tym pisać? Są równi, równiejsi, a nawet tacy, do których nie sposób przyrównać nikogo innego. Pomimo że ci ostatni wydają się nieosiągalni, muszą mieć osiągalny punkt odniesienia, zgodnie zresztą ze słowami Pratchetta, który ujął to jednym zdaniem: "Ludzie,
którzy nie potrzebują innych ludzi, potrzebują innych ludzi, by okazywać im, że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi".
Jeśli spełniłyby się słowa Nietzschego i naszą planetę zamieszkiwałby nadczłowiek, to byłby on na swój sposób niedoskonały i zarazem nieszczęśliwy; nie miałby bowiem komu prezentować swych nadludzkich cech. Tylko nierówność pozwala zauważyć różnicę, i tylko ta różnica w pełni pokazuje panującą nierównowagę. A człowiek prześciga się w jej podkreślaniu wedle znanej wszystkim reguły: im wyżej siedzisz, tym mniej osób ma szansę cię obsrać, a jeśli do tego dojdzie, nie licz, że ktoś się przy tobie zatrzyma.
Ludzie nie są skorzy do ujmowania się za innych. Chyba że chodzi o emocje i byłą żonę.
- Nic nie rozumiem, co do mnie mówisz - nabijał się któryś raz z mojej córki przedszkolny huncwot.
- To umyj sobie uszy - odpowiedziała w końcu córka.
- A ty sobie umyj... pupę - błysnął dowcipem jak syn selera i kapusty.
Słyszący tę rozmowę Szymon, drugi mąż mojej córki, czyli prawie rodzina, za którego wyszła kiedyś na spacerze, lecz po chwili zmieniła zdanie, zwrócił się do kolegi-huncwota: "E, nie mów tak do mojej koleżanki!"
I huncwot nie mówił.
Po tym incydencie córka zaprosiła Szymona na urodziny. "Może powiesz też innych chłopcom, żeby Szymon miał się z kim bawić, a nie tylko z samymi dziewczynkami" - zasugerowała mama. "E-e" - pokręciła głową córka.
I Szymon zrozumiał, że wdzięczność jedno ma tylko imię. Jego.
Jeśli spełniłyby się słowa Nietzschego i naszą planetę zamieszkiwałby nadczłowiek, to byłby on na swój sposób niedoskonały i zarazem nieszczęśliwy; nie miałby bowiem komu prezentować swych nadludzkich cech. Tylko nierówność pozwala zauważyć różnicę, i tylko ta różnica w pełni pokazuje panującą nierównowagę. A człowiek prześciga się w jej podkreślaniu wedle znanej wszystkim reguły: im wyżej siedzisz, tym mniej osób ma szansę cię obsrać, a jeśli do tego dojdzie, nie licz, że ktoś się przy tobie zatrzyma.
Ludzie nie są skorzy do ujmowania się za innych. Chyba że chodzi o emocje i byłą żonę.
- Nic nie rozumiem, co do mnie mówisz - nabijał się któryś raz z mojej córki przedszkolny huncwot.
- To umyj sobie uszy - odpowiedziała w końcu córka.
- A ty sobie umyj... pupę - błysnął dowcipem jak syn selera i kapusty.
Słyszący tę rozmowę Szymon, drugi mąż mojej córki, czyli prawie rodzina, za którego wyszła kiedyś na spacerze, lecz po chwili zmieniła zdanie, zwrócił się do kolegi-huncwota: "E, nie mów tak do mojej koleżanki!"
I huncwot nie mówił.
Po tym incydencie córka zaprosiła Szymona na urodziny. "Może powiesz też innych chłopcom, żeby Szymon miał się z kim bawić, a nie tylko z samymi dziewczynkami" - zasugerowała mama. "E-e" - pokręciła głową córka.
I Szymon zrozumiał, że wdzięczność jedno ma tylko imię. Jego.
no czyli nawet tutaj już widać "dawcę" i "biorcę " :)
OdpowiedzUsuńLepiej na początku ustalić zasady :)
UsuńI jasne kto rozdaje karty w tym związku :P
OdpowiedzUsuńWażne jest to, kto trzyma asa w rękawie ;)
UsuńHierarchia musi być.
OdpowiedzUsuńJednego Ci zazdroszczę... obfitości zięciów. Moje Pierworodne Szczęście w przedszkolu miała kilku, a teraz (ma już 26 lat), jakoś wybrzydza. Co się przyzwyczaję do tego, że ktoś obcy kręci mi się wokół mojej córki to okazuje się,że nie spełnia jej oczekiwań.
Hm, a mówią, że podświadomie kobiety wybierają podobnych partnerów do swoich ojców - i dumam teraz, jak się to ma do tego co napisałeś ;)
UsuńPrawdopodobnie żaden mi nie dorównuje /śmiech /.
UsuńSłusznie prawisz :)))
UsuńI tej wersji będę się trzymał, bo nic tak nie podbudowuje ego, jak opinia o swej wyjątkowości.
UsuńMa się tę przewagę nad nimi.
UsuńAle wiesz, do czasu.
:)))
Pozwól mi się jeszcze jakiś czas połudzić. Moje dziewczę jest znacznie starsze od Twojego, wiec już niedługo i zostanę sprowadzony na ziemię:-)
Usuńmój na razie jedną sobie upodobał :)
OdpowiedzUsuńTo może być początek wielkiej miłości :)
UsuńŚmiem twierdzić, ze i dla drugie męża wynikają z tego układu same korzyści. Do wyboru do koloru ;)
OdpowiedzUsuńp.s. Na powodzenie tego związku jest jeden test. Przypatrz się mu, czy tak wyglądałeś w młodości?
Drugi mąż został przeniesiony do innej grupy, więc w skali dorosłych to tak, jakby go wzieli do woja :)
UsuńCzy niby podobny? Zięć? Ni w ząb! :)
Witaj Tato. Miło spotkać kolejnego Tatę na forach. Chociaż różni nas jedno pokolenie, to relacja tata - dziecko jest wciąż ta sama.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tatul
Nie sądzę, aby było to jedno pokolenia za daleko :)
UsuńTeż się cieszę, gdy odkryję kolejnego - choć zdarza mi się to coraz rzadziej :)
Zapraszam do spis-blog spisu wszystkich blogów
OdpowiedzUsuńhttp://spis-blog.blogspot.com/
Od razu widać kto jest kim:-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Od dziecka :)
UsuńBo wszyscy w przyrodzie powinni być na swoim miejscu - zawsze;)
UsuńPs: Tęskniłam również za nowymi postami tutaj...
Fajnie, że powróciłeś;)
Dziękuję :)
UsuńTak naprawdę nigdzie nie wychodziłem, no, może na chwilę :)
W zięciach możesz już przebierać :) Ciekawe jak to będzie, gdy córka dorośnie. Podobno dla każdego ojca to dość trudny moment, gdy nagle koło jego córki kręci się obcy facet :P
OdpowiedzUsuńOdkąd urodziła się córka, zbieram co większe kamienie pod budowę wieży, ale że roztrzepany jestem strasznie, to połowę gdzieś zgubiłem, więc nie wiem, jak to będzie, chyba nie zdążę ;)))
OdpowiedzUsuńHaha, lepiej dla córki, żebyś nie zdążył :D
UsuńPodoba mi się ten cytat z Pratchetta, gdybym wiedziała, że takie mądre rzeczy prawi, może już wcześniej byłoby mi z nim po drodze :). Twoje wpisy zresztą również mi się podobają, więc na pewno będę tu zaglądać i śledzić poczynania byłych, teraźniejszych i przyszłych zięciów :)
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło :) Pozdrawiam :)
UsuńDziewczyna ma jasno sprecyzowane własne zdanie. Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńMnie też się podoba - ale staram się jej tego nie mówić każdego dnia :)
UsuńA to czemu? Być córeczką akceptowaną i docenianą przez tatusia, to bezcenny skarb na całe życie :)
UsuńAle tak żeby nie zepsuć :) Z umiarem ;)
UsuńPodoba mi się to co piszesz i jak piszesz.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia tato!
Dzięki - najlepiej pisze się po czymś naprawdę dobrym, do jedzenia ;)
OdpowiedzUsuńJa będąc w przedszkolu miałam bardziej drapieżną taktykę "na męża". Otóż polowałam tygodniami na potencjalną ofiarę, obserwując ukradkiem, pomagając w literkach i szlaczkach (byłam w tym najlepsza w grupie!), śląc powłóczyste spojrzenia, lekkie uśmiechy, które stopniowo odwzajemniano. Następnie bez uprzedzenia obwieszczałam gromkim głosem do mamy, która po mnie przyszła i wobec innych mam oraz reszty przedszkolaków - Mamo, przedstawiam Ci mojego chłopaka! :) Na co ofiara w jednej sekundzie i w obliczu tego faktu nadymała się i czerwieniła niebezpiecznie na twarzy, grożąc natychmiastową eksplozją i zaczynała krzyczeć histerycznie, rozsiewając przerażone spojrzenia w panicznym popłochu:- Nieee!!! To nieprawda, ona nie jest moją dziewczyną! Cóż, i dla mnie, i pewnie dla niego rozgrywała się malutka tragedia (choć ja się nie poddawałam, jak to mówią "tego kwiatu pół światu" i "nie ten, to inny"), ale mamy były rozbawione przez resztę dnia. ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, to była trochę strategia natychmiastowej zapłaty (za pomoc w literkach i szlaczkach)- nie dziwi mnie zatem :), że część młodzieńców słysząc "chłopak" wpadała w szał. Już wtedy bowiem pojawiają się u płci męskiej pierwsze symptomy unikania odpowiedzialności ;)
OdpowiedzUsuńOwszem (pojawia się i od tego momentu nieprzerwanie ewoluuje), mam już teraz tę świadomość... :D
OdpowiedzUsuńUrocza historia :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Czieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńAle tam zabójcze riposty macie!
OdpowiedzUsuńpzdr
Tytuł mnie powalił.Młodsza (15 letnia córka) właśnie od 2 miesięcy ma chłopaka -Sołtys przyjął to nad wyraz spokojnie:) Zastanawiam się dlaczego?Może ufa,że młodsza pójdzie w ślady starszej i wybierze dobrze;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ☺
Wiesz, zawsze boisz się tego co nieznane, co innego gdy już raz tego doświadczyłaś. Swoją drogą dla każdego taty moment, w którym nieuchronnie zdaje sobie sprawę, że ta mała dziewczynka dorosła, musi być trudny :)
UsuńOj te córeczki...fajne są i tyle. Ale to po fajnych tatusiach oczywiście:)
OdpowiedzUsuńTo tylko tak obiegowa opinia ;)
UsuńCiekawy ten zeszyt rozterek..no i zdjęcia!!!B&W uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, zapraszam więc częściej do czytania i oglądania :)
OdpowiedzUsuńJestem, Mon Papa, człowiekiem bardzo rodzinnym, jednakże zdecydowanie od zięciów wolę... szwagrów. Pokrewieństwo dusz?! Dzięki za odwiedziny w mych skromnych progach.
OdpowiedzUsuńserdeczności
Szwagier to jednak inny wymiar komunikacji, tak to nazwę, i trochę inna nić porozumienia, ze szwagrem w końcu zawsze trzeba się napić :) Również dziękuję za odwiedziny :) Serdeczności :)
Usuńale pupę też trzeba myć ;)
OdpowiedzUsuńNo jak mus to mus.
Usuń;)
Świat dzieci jest taki prosty, bez ceregieli i ceremonii ;-)
OdpowiedzUsuńAle bardzo szybko się komplikuje, z każdym dniem rzekłbym :)
Usuńda sobie rade w życiu:)
OdpowiedzUsuńA ma wyjście? Mam nadzieję, że nie :)
UsuńHeh, to oczywiste, że równość to kpina :) Zwykło się mawiać, że każdy przychodzi na swiat z czystą kartą, więc szanse mamy identyczne i równe. To nonsens. Bo wystarczy porownać dziecię urodziwe i nie, dziecinkę z rodziny dobrze uposażonej i takiej, w której się nie przelewa. Cenzus majątkowy - nie mówiąc już o uniwersalnej lokacie kapitału, jakim jest atrakcyjność fizyczna ;) - przesądza o tym, jaki los/życie będzie mieć konkretny osobnik :)
OdpowiedzUsuńW świecie dzieci prawidłowość tak jest nadzwyczaj jaskrawa: berbecie potrafią błyskawicznie dostrzec atuty i mankamenty oraz z mniejszą dyplomacją, niż starzy, wytykać je lub wartościować.
Córa fajna :) Dużo zdrówka dla Niej samej, Jej Taty i Mamci :)
Pozdrawiam,
Magdalena
p.s. a co do nietzscheańskiego nadczłowieka - fajnie byłoby nim być, jednakże pod warunkiem, że mniej doskonała reszta zwykłych ludzi uwielbiałaby go, zamiast nienawidzić za wyższość ;)
:)... Fajna ta Twoja mała :D... :).
OdpowiedzUsuńNienawidziliby go, bo jadłby słodkie winogrona, które dla reszty byłby kwaśne, tak przynajmniej by sobie to tłumaczyli :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)))
OdpowiedzUsuńHa! Czyli jednak były zięć dobrym byłby mężem, gdyby nadal nim był! a i córa jaki ma szacunek dla byłych :). Brawo :)
OdpowiedzUsuńSzacunek dla byłych. Też to w niej podziwiam :)
Usuń:))) uśmiechnęłam się czytając ten tekst, bo już widzę swoją córkę i to co się będzie działo ... ;)
OdpowiedzUsuńfakt szacunek jest najważniejszy