Długo by mówić, a i tak nie trafi. Długo by powtarzać, a nie zapadnie w pamięć. Ba! Długo by krzyczeć, a nie będzie wysłuchane. I co? I te pe, i te de. Czasem wystarczy jednak drobiazg, słowo, prawie nic, by przykuć czyjąś uwagę do reszty. I nieważne, że dzięki przejęzyczeniu. Nieważne, naprawdę. "Każdy z nas powinien gromadzić bogactwo nie tylko dla siebie, ale po to, by wspierać innych. W tym kur*a... hmm... przypadku opatrzność Boża będzie postrzegana jako solidarność " - powiedział niedawno papież Franciszek, i pierwszy raz od lat sprawił, że wsłuchałem się w głos kościoła.
I był to głos nie byle jaki. Mądry. Tyle że dalej co? Tyle że dalej jak? Dalej jak opiumista biegniemy za głosem serca, by na końcu stwierdzić, że jesteśmy w dupie, dalej idziemy za głosem rozsądku, choć to oddala nas od marzeń, dalej wleczemy się przez pustynię pytając o jej piękno i sens. A pustynię upiększa samo poczucie, że gdzieś za wydmą jest studnia. I co? I te pe, i te de. Studnię spowija delikatna mgła, tyle że mniej w niej pasm solidarności, więcej pasm pragnienia.
Każdy z nas ma w sobie jakąś studnię, nie każdy daje ją odkryć innym. Nie każda studnia jest dość głęboka, by powstało echo. Nie do każdej studni chcemy się przyznać. "Zjadłaś dziś wszystko na obiadek w przedszkolu, słoneczko?" - spytała mama po przyjściu do domu. "Tak - odpowiedziała córka. - Ale chciałbym wypluć marchewkę". "Jak to?" - dopytywała mama. "No bo marchewkę trzymam jeszcze w buzi".
* - jak doniosły internety, Franciszek zamiast powiedzieć caso, czyli przypadek, przejęzyczył się i użył obraźliwego cazzo: ch... / kur...
Przypadek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:D przejęzyczenia niekiedy mają szczególny sens ;)
OdpowiedzUsuń... i dają do myślenia :)))
Usuńale że ile ona z tą marchewką ... ?? ;)
OdpowiedzUsuńDo kolacji :)))
Usuń...ale czy na pewno przejęzyczenie, czy bardziej wypowiedzenie przez przypadek tego co się na prawdę myśli. Marchewka - czad... :))
OdpowiedzUsuńNo, jako wzmocnienie przekazu... Kto wie :)))
UsuńPrzejęzyczeń nie ma ;), chyba, że się nie zna języka?... Marchewka coś cudnego :D...
OdpowiedzUsuńTeż mnie zatkało :))))
UsuńCzasami nam się wydaje, że wiemy, co mogłoby uciszyć naszą studnię.
OdpowiedzUsuńŻe wystarczy tyko (lub aż) zrobić To, dojść Tam, zmienić to i owo.
Na dobrze skonstruowanej ułudzie można nawet dojechać do późnej starości ... :)
Można na pewno ujechać daleko, ale czy z sensem ;)))
UsuńI ja córę rozumiem, też marchewki nie lubię. Ale zuch z niej że ją tyle czasu potrafiła przechować. Ja bym nie umiała ;)
OdpowiedzUsuńZuch, to prawda :))) Ale mi się jej też żal zrobiło :)))
Usuńpamiętam, że kiedyś "ciekawe" przejęzyczenie JPII też przykłuło uwagę i moi znajomi jakby przez sekundę podażali za "słowem Kościoła", szybko jednak w tej studni zabrakło wody... ale cóż czasem dla niektórych liczy się fakt, że ktoś ową studnię choćby dostrzeże.
OdpowiedzUsuńA marchewka, to mi prawie w poprzek stanęła jak to przeczytałam :)
Masz rację, studnia może być głęboka, a wody brak :)))
UsuńMoże to nie miało być przejęzyczenie ;)
OdpowiedzUsuńW tym wypadku chyba jednak było :)))
UsuńTaaak marzenia to jedno, głos rozsądku drugie. Ciężko to czasem połączyć, oj bardzo ciężko.
OdpowiedzUsuńCiężko, ale żyć trzeba :)))
UsuńPrzejęzyczenie zabrzmiało dobitnie.
OdpowiedzUsuńSię odbiło szerokim echem :)))
UsuńFranciszek jest Oki widać że chce zmian w kościele i nie tylko mówi ale też i działa :D lubię go jest naprawdę oki ludzie za nim pójdą
OdpowiedzUsuńCzęść już poszła :)))
UsuńGłos serca czy rozumu, odwieczny dylemat ;)
OdpowiedzUsuńA pośrodku marchewka ;)))
UsuńZawsze wolałem surową :)))
OdpowiedzUsuńJa nie cierpiałam sałaty jako dziecko, a u koleżanki zawsze jej mama kanapki nam robiła z sałatą. Więc jak nikt nie patrzył, to sałatę chowałam do kieszeni lub pod bluzkę,a później wywalałam! Nie dałabym rady trzymać jej w buzi tyle co Twoja córcia marchewkę:)
OdpowiedzUsuńJa też nie :)))
UsuńAle chowałem jak byłem mały kotleta w ziemniakach :)))
Ja za to nie cierpie kalafiora. Ale majac lat nascie bedac u kolezanki zostalam poczestowana obiadem, na ktorym byl kalafior. Zjadlam, ale mocno to odchorowalam. Wiecej kalafiora nie ruszylam. Czemu dzieciom tak trudno byc asertywnym?
OdpowiedzUsuńA Franciszek to spoko gosc - moze wcale sie nie przejezyczyl? :)))
Dzieci są bardzo asertywne ;)))
UsuńJa też tak robiłam!
OdpowiedzUsuńMiałam po wyjściu z przedszkola policzki jak chomik :D
Ale magazynowałam kotlety :P
:)))
UsuńNie ma ludzi ... "nie pomylnych" - ot życie - kłaniam się i podziwiam , taki młody a taki mądry. Twoje słowa trafiają głęboko - ja starucha Ci to mówię ....
OdpowiedzUsuńDziękuję... Aż się zaczerwieniłem :)))
OdpowiedzUsuńNie potrzebie - a może to kokieteria ? Zdradź mi tylko sekrecik - czy łatwo Ci się "tak" pisze , czy musisz się bardzo starać. Przepraszam, że pytam tak " na antenie" , ale czyta się Ciebie z taką łatwością i przyjemnością. Dlatego to napisałam, nie żeby Ciebie zawstydzić. Nadal podziwiam, jeszcze mi nie przeszło. Już od dłuższego czasu zaglądam do Ciebie i sobie czytam, ale nie miałam odwagi się odezwać. Serdeczności kupę i ... nie będę rymować .. (hi, hi) tak mi się wymsknęło. Dawno, dawno temu - za górami za lasami ... lubiłam podowcipkować.
OdpowiedzUsuńO, i tu też usunąłem sobie odpowiedzi, przypadkiem... Pęknie!
UsuńW odpowiedzi: piszę tylko wtedy, gdy mam czas ;))) Serdeczności :)))
Super tekst! podoba mi się z tym echem z głębokiej studni... Muszę tylko jedno sprostować, pomimo że nie ma to większego znaczenia... Nie wiem, kto to tłumaczył, ale po włosku cazzo znaczy ch*j... ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)))
UsuńBardzo mi miło, że tu zaglądasz - oby jak najczęściej :) A sekrecik - chyba zwyczajnie piszę tylko wtedy, kiedy mam coś do napisania. Stąd niezbyt duża ilość wpisów :)) A jak mi to wychodzi? Raz lepiej, raz gorzej :)))
OdpowiedzUsuńBaranka poświęciłeś, Tato??
OdpowiedzUsuńNo to wesołego, niech beczy i bryka ile wlezie :))
Wzajemnie :)
UsuńTo nie takie łatwe wsłuchać się i podążać ....
OdpowiedzUsuńCo do przejęzyczeń - haha, znaczy, że papież ciągle jest człowiekiem...
Pozdrawiam serdecznie, zawsze poprawiam sobie nastrój wykręcając w Twoje progi :)
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Serdeczności, dziękuję :)))
UsuńNo to cwaniara mała, ja bym nie mogła tyle w buzi trzymać, chociaż nieraz spałam w zupie...
OdpowiedzUsuńPrzejęzyczenia czasem pokazują prawdziwą myśl...
Kto wie, o czym myślał :)))
UsuńFranciszek dobitnie ujął swoje myśli.. No cóż, zdarza się. :D
OdpowiedzUsuńDobitnie :)))
UsuńNo to cwaniara mała, ja bym nie mogła tyle w buzi trzymać, chociaż nieraz spałam w zupie...
OdpowiedzUsuńPrzejęzyczenia czasem pokazują prawdziwą myśl...
Czasem :)))
UsuńNapisałam obszerną wypowiedź i ja usunęłam.... grr
OdpowiedzUsuńCzasem jak myślimy o czymś innym niż mówimy wtrącamy słowo, które akurat w naszej myśli jest :)
A pomysły dzieci są zawsze świetne i potrafią zaskakiwać.
Oj, potrafią :)))
UsuńTak mi się skojarzyło:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=HyAB_XOCYu4
Przez ten przypadek papież stał się ludziom jeszcze bliższy, bo nawet papieże nie są nieomylni. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie są :)))
OdpowiedzUsuń:) hmmm, a nie wiedziałam... Jakoś sprawy Franciszka zawsze mnie dziwnie omijają ...
OdpowiedzUsuńDobry tekst, będę zaglądać.
Pozdrawiam.
Dzięki i pozdrawiam :)))
UsuńKto to wie, może zabieg był celowy by trafić w szersze grono odbiorców? Nie oszukujmy się ale Franciszek nie przypomina pod żadnym względem swojego poprzednika, ba słynie z niekonwencjonalnych metod, które nie każdemu z branży są na rękę ;)
OdpowiedzUsuńMoże, może :)
Usuńfajny blog :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)))
UsuńTwoja córka to prawdziwa dama. Nie pluje marchewką po ulicach, tylko grzecznie pyta czy może oddać;)
OdpowiedzUsuńHa! :)))
UsuńCazzo znaczy ch... dosłownie:) Wygadana twoja córka, ale wydaje mi się, że z tą marchewką to sobie zażartowała! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj nie, z marchewką nie ma żartów :)))
OdpowiedzUsuńInternety z wszystkiego aferę zrobią. Choć papież też człowiek, może mu się wymsknęło? :D Grunt, że zwrócił na siebie uwagę, aczkolwiek wątpię, by był to zabieg celowy :P
OdpowiedzUsuńA córcia bardzo dzielna, trzymała tą nieszczęsną marchewkę w buzi, ale bądź co bądź zabrała się za nią, by wszystko zjeść z talerza :D Naprawdę, dzieci to istny skarb :)
I przy okazji, gdyż jestem nową czytelniczką, to muszę trochę posłodzić autorowi :P Piszesz o dość... przyziemnych rzeczach, lecz wplatasz w to całkiem trafne i skłaniające do rozmyśleń refleksje. Do tego błyskotliwość, humor i sam styl pisania sprawia, że twoje posty czyta się z ogromną przyjemnością :)
Z pozdrowieniami dla twoich dwóch najważniejszych dam i życzę miłego dnia ;)