Nie mamy wielkiego wpływu na to, jak postrzegają nas inni; naszym wyróżnikiem może stać się coś, czego wcale nie braliśmy pod uwagę. Doklejenie etykietki nie różni się zasadniczo od narobienia na głowę przez gołębia; w końcu i tak dowiemy się o tym jako ostatni. Z kolei świadomi tego faktu często udajemy, że nic się stało; żyjemy jak w realizmie magicznym, gdzie nawet największa porażka jest tak pięknie opisana, że sami z chęcią nałożylibyśmy sobie baranie czapy, byle tylko ktoś to zauważył. Zwykle jednak swoje atrybuty nabywamy w sposób nieco mniej kontrolowany.
Zima zmusza do zakładania cieplejszych ubrań, ale niektórych trzymamy się kurczowo, nawet gdy nie są już potrzebne. „Babciu, zdejmij czapkę w mieszkaniu – zagaduje lekko zaskoczona córa, lecz nie znajdując zrozumienia ucieka w przemiłe skojarzenie. – Mamo, mamooo, powiedź babci, żeby zdjęła czapkę, bo wygląda jak babcia klozetowa!”
Ostatnio dwaj chłopcy ubrani w komże mieli w progu naszego domu brawurowy wykon „Przybieżeli do Betlejem” na dwa głosy i sakiewkę; po tym dopiero ksiądz zawitał do nas „po kolędzie”. Wcześniej jednak wypatrywaliśmy go z córą przez judasza. – Nic nie widzę, córuś. – Tato, ja chcę zobaczyć! – Dobrze. – Tato, tato, idzie, już mu tacę widać!
Jak cię widzą, tak cię piszą
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
... brawurowy wykon „Przybieżeli do Betlejem” na dwa głosy i sakiewkę;
OdpowiedzUsuńJa to znam z drugiej strony. Za młodu człowiek się bił, żeby chodzić z księdzem po tych ulicach, na których są najbogatsze domy. Pamiętam taką sytuację: dom bliźniak, w którym mieszkają dwie skłócone rodziny. Od pierwszej dostaliśmy po 5 zł. Zachodzimy do drugiej zaanonsować księdza i słyszymy pytanie "a ile dostaliści u nich...? Błyskawiczna, dziecięca kalkulacja, kazała powiedzieć, że 10zł. Grymas niedowierzania i zaskoczenia na twarzy gospodyni, 3 sekundy bicia się z myślami i przeliczania budżetu i.... odpowidź " a to macie po 11" :) A potem było jeszcze całe obmyślanie jak tu oszukać księdza, bo zabierał nam 20% na nowe komże ;)
Wychodzi na to że podatek "Belki" (enigmatycznie zwany "na komże") wymyślili dawno temu księża, natomiast kombinowanie, jak go unikąć, nie było już wtedy niczym nowym - z tego co pamiętam do kwoty 14 tys. złotych i przy codziennej kapitalizacji odsetek nie jest on naliczany - domniemam, że aż tyle nie zebraliście :)
OdpowiedzUsuńZłe domniemanie. Dokładnie nie pamiętam, ale zbieraliśmy po kilkaset tysięcy, albo nawet więcej :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, czyli było się czym podzielić - stąd te dywagacje o 20% ;)
OdpowiedzUsuńMój brat, dziecięciem w podstawówce będąc, napisał w pracy domowej, że "mama ma włosy brązowe a pod spodem siwe, jest ubrana w rajstopy i stanik". To cudowne, gdy dzieci umieją kojarzyć fakty, na naukę zatrzymywania tego dla siebie mają jeszcze dużo czasu :)
OdpowiedzUsuńPiękny tekst, mało co nie spadłem z krzesła; poza tym ta historia pociesza mnie w jeszcze jednym wymiarze, bo jak widać będę długo miał o czym pisać ;)
OdpowiedzUsuńA jak się skończą tematy, to możesz zacząć pisać o własnych faux pas. Gdyby zabrakło, to mogę się podzielić kilkoma swoimi :)
OdpowiedzUsuńTak, faux pas przytrafia mi się często (żeby to wiedzieć, trzeba mnie trochę znać ;)). Co do Twoich historii: świetny pomysł, możesz zacząć już teraz, czekam na pierwszą z nich! :)
Usuń