Sylwester

To było rankiem, właśnie sięgałem po damski, zamszowy bucik, co to mojej wysiadającej z taksówki żonie wypadł z torby na parkingu przed domem w sylwestrową noc, gdy oczom mym, wyrastająca jak spod ziemi, ukazała się pięcioosobowa rodzinka sąsiadów, pośród której w mgnienu oka odnalazłem cyniczny uśmieszek kurduplastego jegomościa, a uszy moje usłyszały cieńkawy głosik:
- Co, niezła imprezka była?
- Wal się cymbale - burknałem pocichu, ale to nie zmieniło mego kiepskiego położenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz