Nutka po nutce, taki utwór, raz dłuższa, raz krótsza, z pauzą pomiędzy lub bez, całość żwawa, rytmiczna. I co? I rzeczywistość zwalania o kilkadziesiąt procent, potem przystaje, by ruszyć w przeciwnym kierunku. Trzymam w dłoni mikrą rączkę. Warkocze mojej córki delikatnie falują na schodach szkoły muzycznej, a potężny dzwonek ryczy pod gabinetem dyrektora. To pierwszy dzień szkoły. Tłumy dzieci, tłumy rodziców, jedni szukają klasy, drudzy szafki na ubranie, inni dopiero muszą dopytać, zanim w ogólne zaczną szukać.
Nutki przy nutkach, legatem grane, potem staccatem, potem znów legatem, crescendo, na końcu forte. Jeszcze kilka miesięcy temu w pełnym zagubieniu odprowadzałem córkę na pierwsze zajęcia, a dziś wchodzę do auli na sto osób, by wysłuchać koncertu na zakończenie pierwszej klasy. I co? I znów mikra rączka, która coraz rzadziej sięga po moją dłoń, stres, poruszenie, i ta niczym nie zmącona myśl, że niby tak niewiele brakuje, by znów przez chwilę być takim gówniarzem sprzed lat.
Natka za nutką, każda po wielokroć ćwiczona, dopieszczana, stawiana za wzór albo do kąta, z zawijasem lub po prostu owalna, w szeregu lub całkiem samotna. Wszystko ułożone w dwa utwory, które ktoś ocenia wysoko, coś notuje. I co? I diminuendo. Idealny świat zamknięty w małym pudełeczku, który otacza chaos, nieład, a czasem nieopisany ból. Teraz piano, pianissimo. Cisza.
- Mamusiu, bo ja już chyba wiem, dlaczego tak strasznie bałaganię...
- Tak, kochanie?
- Bo wiesz, ja mam za dużą wyobraźnię.
- Taaak?...
- No i wyobrażam sobie, że w za dużo rzeczy mogę się bawić.
Diminuendo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudna..!!
OdpowiedzUsuńurocza :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za wspomnienia ja też kiedyś tak występowałam brawa dla córci :D Tatuś może być dumy
OdpowiedzUsuńJest :))
UsuńWyobraźnia idzie z nami przez całe życie:) Mam wrażenie, że im u dziecka większa. Tym lepiej rokuje dla niego na przyszłość:)
OdpowiedzUsuńSprawdzone na własnym organizmie!
Wyobraźnie nie zna granic :)) A ta dziecięca nie ma ograniczeń - nie tylko racjonalnych :)))
UsuńDzieci wiedzą lepiej i... to jest prawda. Nam po prostu nie starcza wyobraźni, by to wszystko zrozumieć i ogarnąć.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy lepiej, ale nie myślą schematami :)))
OdpowiedzUsuńTrudne życie przed młodą pianistką... ale talenty zazwyczaj okupione są cieżką pracą. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńE tam, na razie ciężko ją zgonić do grania :))) Pozdrawiam :)))
UsuńKiedyś doceni Wasze starania :)
UsuńNa to liczę :)))
UsuńGratulacje !!!
OdpowiedzUsuńJuż widzę tę niechęć do gam. Ten trud i mobilizację:)
Gamy zmorą generalnie :))) A procentują potem :)))
UsuńTrzymam kciuki za dalszy rozwój muzyczny córeczki ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu córy :)))
OdpowiedzUsuńjestem tego zdania co Margarithes, powodzenia;
OdpowiedzUsuńMam pytanie---> kiedy (czy?) pojawi się nowy wpis?
UsuńO to to :)
UsuńTego jeszcze nie wiem :)
Usuńwitaj! dopiero dzisiaj wszedłem na twojego bloga... żałuję, że tak późno, bo pięknie piszesz o ważnych sprawach.
OdpowiedzUsuńmoja córa też uczy się grać na fortepianie. metodą suzuki. jako taki dodatek do edukacji ;-) ale robi to pięknie i na dodatek ma z tego frajdę! pozdrowienia dla młodej pianistki!
Dzięki za miły wpis - myślę, że nie przestanę pisać, ale czasem trzeba nabrać sił :)
Usuńczy to koniec bloga? :/
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńJestem u Ciebie po raz pierwszy i nie ostatni. Przyjemnie się czyta, gdy pisze mężczyzna- tata:)
A córka z wyobraźnią, to skarb:)
Pozdrawiam Was serdecznie:)
Wyobraźnia to bardzo dobra rzecz, chociaż czasem trzeba uważać, aby nie przesadzić ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://bitasmietanka.blogspot.com
Przypomina mi się opowieść kolegi, w której jego córka chodziła cały dzień i mówiła, że znudziło jej się oddychanie :)
OdpowiedzUsuńGratulacje i trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńDuma musi rozpierać :D
OdpowiedzUsuń