Gdyby słowa potrafiły malować, niepotrzebne byłyby żadne farby, taśmy, pędzle, pędzelki oraz inne włochate przybory. Zamiast sterczeć z pędzlem na sztorc przed ścianą lub drzwiami, wyciągnąłbym dłoń jak Hamlet i rozważał: być tej płaszczyźnie w zieleni, czy nie być. Albo inaczej. Jakbym tak wyrazem zawiłym rzucił, nie przymierzając, Nabuchonodozor, to jaki kolor by powstał? Nabuchonodozorowy? Pewnie myślicie, że zwariowałem, tatusiowi odbiło czy coś. Haft Marysieńki przy księżyca blasku jako arytmiczny element rustykalny holu czy trykot Mariana po morderczym treningu za stodołą jako ludyczna dominanta salonu? "Taaak" - pomyślałem, i przeraziłem się własną wizją; tymczasem w pokoju obok...
"Zużyłaś cały brokat! Poczekasz, aż kupię ci następny" - zabrzmiał głos mamy, brutalnie wyrywając mnie z kolorystycznego marzenia o nic nierobieniu. "Jestem cierpliwa" - odpyskowała córka. Market budowlany jest niedaleko, więc zebrałem myśli, spisałem listę malarskich gadżetów, wsiadłem za kierownicę i już po chwili rozmawiałem z doradcą na dziale farb. Okazało się, że wszystko, co miałem w koszyku, doskonale do siebie nie pasowało: wodna farba do drewna i mega pędzel do akrylu. "Panu to wałka brakuje" - powiedziała z politowaniem kierowniczka stoiska. "Słucham?" - spytałem. "No wałek. Najlepiej taki, bo rozmiar nie ma znaczenia, a tego wszędzie pan wetknie". I rzeczywiście, zaskakująco był miły w dotyku...
No i zaczęło się... Wielki-mały remont objął przedpokój, salon, drzwi do łazienki, drzwi od szafy. Czas naglił, więc każda czynność była rozplanowana precyzyjnie i z wyczuciem chwili. Tak się przynajmniej wydawało. Początkowy aplauz szybko jednak przycichł.
- Tydzień remontu zniosłam, ale już dość, koniec, ani jednej plamy więcej! - rzekła w końcu mama, podenerwowana przeciągającym się bajzlem.
- No ale jak to? - zdążyłem wykrztusić.
- No tak to!
- Ale...
- Co ale?
- Ale co będzie z moim aksamitnym wałkiem...
Aksamitny wałek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czy Pani Kierowniczka nie świntuszyła aby? Tak z lekka? ;)))
OdpowiedzUsuńChyba trochę tak :) A już myślałem, że po przerwie, nikt tu nie zagląda :))))
OdpowiedzUsuńJeśli już czyjś blog obserwuję, to zawsze zaglądam. Bez względu na przerwy :)
UsuńDziękuję :)
UsuńNo wałka szkoda. Trzeba mu stworzyć warunki...i historię ;)
OdpowiedzUsuńNo ba :)))
UsuńNo i wałek !... ;/... Nie ważne, czy aksamitny... :)...
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałem, że pani kierowniczka była innego zdania :)))
UsuńCzy on jest aż tak aksamitny, że mógłby udawać kota?
OdpowiedzUsuńTego nie wiem, ale kotem nie chciałbym malować, nawet udawanym ;)))
UsuńTaaak remonty wszelakie nie zawsze kończą się tak jak byśmy tego oczekiwali.
OdpowiedzUsuńAksamitny wałek pozostał w nagrodę za dobre chęci,za jakiś czas przyda się niekoniecznie Tobie :D
:D))) Zobaczymy :))
OdpowiedzUsuńCzytam drugi raz i drugi raz wyobrażam sobie brokat na ścianach... ;)
OdpowiedzUsuńHe he :)) Coś w tym jest :)))
OdpowiedzUsuńJak zwykle szkoda mi bloga
OdpowiedzUsuń